Zaczęło się na początku lat osiemdziesiątych… Powalające spotkanie z tym którego się bałem. Bałem się, że nigdy nie będę wystarczająco dobry, żeby Go zadowolić. A potem, że jestem chyba już wystarczająco zły żeby się na mnie gniewał.. Dawny kumpel z piaskownicy przypadkowo spotkany po latach mówił coś o Bogu który mnie kocha, miałem akurat dość ostry życiowy zakręt i wszystko mi się poprzewracało więc pomodliłem się jakoś tak inaczej, a i kumpel modlił się ze mną… I nagle jakby wszystko się poukładało… Wtedy zacząłem Go kochać i to jakoś tak naturalnie…. I choć nie umiałem to chciałem Mu służyć…
Pod koniec wspomnianych 80 tych lat zostałem pastorem … i mieszkałem z rodzinną (żona + drobniaki) w Domu Modlitwy (taka kapliczka z mieszkankiem ). I tam właśnie pod osłoną nocy przybył z pobliskiego psychiatryka (konkretnie z detoksu) pod okienko, młody człowiek z jakimś połykiem (żeby szybciej wyjść z więzienia połknął jakąś sprężynę).
Była noc, mówił coś o narkotykach o więzieniu, że nie ma domu.. a ja chyba nie słuchałem go ze zrozumieniem… więc ..wpuściłem do domu, pościeliłem w gościnnym i poszedłem spać. Rano przerażona żona, zorientowała się że mamy gościa śpiącego w gościnnym … No i gdy się obudził powiedział że uciekł z tego detoksu. Stwierdził, że od wielu tygodni nie mógł spać (przez ten połyk) i że dzisiaj jest w szoku bo się wyspał… Potem coś o narkotykach …Wtedy zrozumiałem, że i ja jestem przerażony, bo jakby nigdy nic wpuściłem do domu, do żony i dzieci, nieznajomego. Do tego w nocy. A on, najzwyczajniej, mógł przecież zrobić coś niedobrego…. Wtedy pomyślałem „ Bóg jest dobry” -ochronił mój dom, ale pokazał mi też trochę z życia TAKICH LUDZI. Pomyślałem – trzeba coś przecież zrobić, jakoś im pomóc. Minęło trochę czasu.
W nowym roku, w nowym wieku …
Był 2005 rok. Rozpoczęła się moja kariera w schronisku dla osób bezdomnych. Schronisko mieściło się blisko dworca Gdynia Główna. A dworzec… zaledwie 130 kilometrów od domu… I, nie wiedzieć czemu ja wiedziałem, że w tym miejscu są takie inne Owce … Ci zagubieni chłopcy z filmu o Piotrusiu Panie. I zrozumiałem, że mój Pan w przeciwieństwie do zagubionego Piotrusia … szuka tych co się zagubili!
Od tego czasu minęło 12 lat. W budynku Kościoła w Chojnicach, gdzie byłem pastorem, udało się otworzyć Hostel Readaptacji Społecznej. Oj przewinęło się, przewinęło… Będzie ponad 200 ludzi. Jakaś część z nich żyje całkowicie samodzielnie. Są też tacy, co dziś służą Bogu. Na dziś w Hostelu przebywa 12 osób. Dla niektórych to miejsce stało się domem, dla innych miejscem nowego startu … Blisko sześć lat temu jak Bóg pozwolił otworzyć schronisko w Wielu. Aktualnie mamy około 100 osób na pokładzie. Nie jest łatwo, bo i ludzie trudni i tematy trudne, nie zawsze jest dobrze…. Ale „ Bóg jest zawsze dobry”….. Ciężko mi samemu w to uwierzyć, ale czas temu jakiś poprosiłem moich chłopaków – tych pijących i tych mniej – i za darmo wyremontowali mi mieszkanie. Materiały dał ktoś inny, ale oni dali siebie, swój czas. Niektórzy z nich jeżdżą ze mną w niedzielę do kościoła. Mówią, że po nadzieję …
Moja praca polega na cieszeniu się z tego, jak się niektórym udaje wydostać „stąd do wieczności”!!!
Napisz komentarz
Komentarze